sobota, 9 marca 2013

Kontekst jest istotny


Niniejszy post piszę, gdyż czuję się wezwany do tablicy.

Wyjaśnienie: Wpis powstał ze względu na negatywne opinie na temat mojej pracy oraz marki piespotrafi.pl wyrażane przez M. Lichnerowicz i jej fundację na fejsbukowym koncie oraz na jednym z blogów na temat dogo - kyno terapii.. Po ożywionej dyskusji i braku argumentów uzasadniających takie działania, cały post usunięto.

Adnotacja dodana 10.03.2013.

Właśnie dowiedziałem się, że zdjęcie mojego psa jest publikowane na konferencjach i seminariach z opisem „(…)tak prowadzi się dogoterapię w Szczecinie – tak nie należy robić.” Do tego dochodzi wpis na blogu o dogoterapii obok publikacji (bez zgody na publikację i bez zgody na publikację wizerunku dzieci) tegoż zdjęcia.

Dotychczas (jakieś 2 lata) lekceważyłem tę kwestię zgodnie z zasada F.T.H.*, gdyż zdawałem sobie sprawę, że bardziej niż o jakość pracy, chodziło o atak na mnie. Jednak odkąd Pani Lichnerowicz atakuje markę, którą współtworzę rzetelnie z osobami równie zaangażowanymi jak ja – postanowiłem zabrać  głos.
Tematem przewodnim niniejszego postu będzie przedstawienie kontekstu.
Zacznijmy od zdjęcia:

Zdaję sobie sprawę, jak można interpretować powyższe zdjęcie nie znając kontekstu. Można uznać osobę która zakopuje swojego psa za barbarzyńcę, zwłaszcza gdy przedstawia się to na seminarium uczestnikom zasłuchanym w to co powie „Guru”.
„Zakopany pies – SKANDAL!  Do tego te dzieci – przecież one prawie się na niej kładą, a ten mały okularnik tak konfrontacyjnie patrzy jej w pysk… Istny sadyzm…”

Kontekst:

Prawda jest taka, że moje psy w gorące dni same kopią doły i kładą się w nich, nie są tu wyjątkowe jest to zachowanie instynktowne – psy nie muszą się tego uczyć. Od wiosny do późnej jesieni zabieram swoje psy na morskie kąpiele, jest to swoisty rytuał. Po kąpieli, psy rozkopują sobie gorący piasek, wylegują się w nim i tarzają. Czasem przysypuje je wilgotnym piachem, żeby mogły się schłodzić. Zdarzało się, że leżały w piachu tak długo, że zdążyliśmy ulepić z mokrego piachu smoczy ogon. Zabieg ten ma również na celu pielęgnację sierści. Dobrzy groomerzy, aby rozczesać psa i usunąć martwy podszerstek używają do tego celu grysiku kukurydzianego. Więcej na ten temat tu:
Natomiast suchy piach z wierzchu plaży doskonale suszy sierść – polecam zwłaszcza właścicielom psów z tendencją do przeklętych „psich hotspotów”.

Zdjęcie zostało zrobione nie w trakcie zajęć, ale w trakcie spaceru z psem nad rzeką, akurat posypywałem Gaję piachem, gdy przybiegło jedno z dzieci i poprosiło czy może pomóc – zgodziłem się. Odszedłem na chwilę by się napić mając cały czas sytuację pod kontrolą, w tym czasie dołączyły inne dzieci. Gaja mogła wstać i pójść sobie w każdej chwili – jak widać nie jest na smyczy - nikt nie trzyma jej na siłę. Dla fotografa amatora, takie zdjęcie to gratka – stąd fotka. Chwilę później gdy miała dość, Gaja wstała, a otrzepując się obsypała dokładnie „natrętów” sporą porcją piachu. Dołożyłem do tego krótką reprymendę i po chwili Gaja znów mogła cieszyć się błogą samotnością.

 Każdy kto zna specyfikę pracy z dziećmi wie, że wystarczy kilka sekund, by do jednego dziecka dołączyły inne w tym przypadku tak się stało. Pewnie naraziłem Gaję na stres, ale zarówno dla mnie jak i dla Gajki jest to błahostka i zupełnie nie świadczy o tym, że dręczę psy i że szkoła piespotrafi.pl nie zasługuje na uznanie. Gaję poznało wielu psiarzy tych bardziej i mniej profesjonalnych – zapraszam chętnych do podzielenia się uwagami, jeśli ktokolwiek zobaczył u moich psów jakikolwiek syndrom przewlekłego stresu. Szkoda też, że choć spotykałem się i rozmawiałem telefonicznie z osobami, które jak się okazało mnie oczerniały, nigdy nie zapytano mnie o zgodę na publikację zdjęcia ani też o jego kontekst, no ale przecież nie to jest najważniejsze.

Kontekst zdjęcia przedstawiłem dość szczegółowo, ale skoro już piszę to będę pisał dalej:

Kim jest „Psi Guru”?
Mamy ich w Polsce (ale nie tylko) kilku, wszyscy mają swoich wyznawców, którzy się miedzy sobą nie lubią, czasem  nienawidzą. Zresztą same postaci „Guru” również darzą się antypatią, bardziej lub mniej oficjalnie. Czasem dla dobra interesu antypatię tę kamuflują. Dzieję się tak zarówno w przypadku dogo – kynoterapii jak i treserów i zoopsychologów. Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy – bardzo różne, ale wszystkie prędzej czy później sprowadzają się do zysków finansowych,  być może również kompensacji braków w samoocenie. Co zrobić żeby być „Guru”?  To proste - zebrać grupę wyznawców, ogłosić prawdę objawioną, dbać o PR i co najważniejsze gnoić potencjalnych konkurentów – mniej lub bardziej oficjalnie. Tymczasem Guru bardzo szkodzi. Wiedza na temat psów nie jest wiedzą tajemną, a jedną z najważniejszych cech osoby pracującej z klientem i psem jest autonomia. Niejednokrotnie widziałem natomiast, że dla działań podejmowanych przez, nazwijmy ich fachowcami, jedynym uzasadnieniem jest albo intuicja albo schemat, jaki wprowadził „Guru”. Osoby te polegają na swoich „Guru” zamiast rozwijać swój warsztat, myśleć krytycznie – korzystać z niezależnych superwizji. Czy Ty Czytelniku korzystasz z sueprwizji? Czy one rozwijają Twój warsztat, stymulują Cię, czy czekasz jedynie  na to co powie „Guru”?
Rozmawiałem o tym „fenomenie Guru” ze znajomymi zajmującymi się ekonomią jest to podobno typowe zjawisko w okresie, gdy kształtuje się i dynamicznie rozwija rynek w danej dziedzinie. W Polsce niestety wciąż brakuje tłumaczeń aktualnych i dobrych książek o psiej tematyce, dlatego zarabiać można na seminariach i szkoleniach organizowanych w oparciu o wiedzę, która na Zachodzie uznawana jest za podstawową.

Kontekst ataków na moją osobę.

Kilka lat temu, przyglądając się dogo – kynoterapeutycznemu światkowi obserwując animozje i bezceremonialne poniżenia, uznaliśmy, że spróbujemy stworzyć trzecią drogę, wyznając zasadę lepiej łączyć niż dzielić. Niestety definicje jakie przyjęliśmy na naszej stronie Po To Jestem, spotkały się z zarzutami i za wszelką cenę chciano nas sklasyfikować otrzymywałem maile z sugestiami zmian, żeby było jasne, czy jesteśmy dogo, czy kyno? Moje stanowisko w tej kwestii jest następujące: Nie znam wszystkich dogo, ani kynoterapeutów. Faktem jest, że zaczynając swoje doświadczenie z pracą z psem, na egzaminie na „psa terapeutę” na Gajce leżał przez trzydzieści sekund około 90 kilogramowy facet, a ja im jeszcze za to płaciłem… Faktem jest, że żaden dogoterapeuta nie pomógł nam rozwinąć warsztatu w merytorycznej rozmowie,  ani w praktycznej formie - nie odwiedził nas (choć o to prosiliśmy). Faktem jest również, że nie znam wszystkich, ale o najbardziej zagorzałych mogę powiedzieć w skrócie – kyno – nieroformowalni – dogo – bez umiejętności współpracy.

Obstając przy swoim, doczekałem się wpisu na blogu, o tym ,że się „pogrzebałem”, a teraz dowiaduję się, że również na seminariach moje nazwisko kojarzone jest ze „złymi praktykami”. Skoro już oficjalnie na facebooku, to ja również oficjalnie powiem, że nie martwi mnie szczególnie wykluczenie z grona „dobrych trenerów” :
a)      ze względu na jedno wyrwane z kontekstu zdjęcie
b)      przez instytucję, która wypuszczając w świat nowych trenerów dopuszcza się bardzo poważnych nieprawidłowości
c)       o zaliczenie do tej grupy nie prosiłem

Swoją drogą spełniamy wszelkie kryteria…

Nazywając rzecz po imieniu program w którym jedna instytucja uzurpuje sobie prawo do decydowania o tym, kto jest dobry, a kto zły. Jest oznaką niezdrowej konkurencji, która próbuje wywyższyć swój podmiot i dyskredytować potencjalnych konkurentów, zwłaszcza opierając się na pochopnych sądach bez choćby próby zweryfikowania potencjalnych zarzutów u źródła.

Podsumowanie

Z pewnością dotychczas popełniłem wiele błędów w mojej pracy z psami i pewnie popełnię jeszcze wiele. Z pewnością nie jestem Guru, ale zależy mi na autonomii i rozwoju zarówno swoim jak i osób z którymi współpracuję, uczymy się od siebie. Z pewnością wydaliśmy krocie na kursy i seminaria w Polsce i zagranicą, z pewnością rozwijamy się ze względu na swoją pasję. Z pewnością nie pozwolę by dyskredytować nasze wspólne starania.


* Fuck The Haters



czwartek, 8 listopada 2012


Terapia kwiatowa zoopsychologów - śmierdząca sprawa…

Kiedy uświadomiłem sobie, że moja wiedza dotycząca zachowania psów jest w dużej mierze intuicyjna, postanowiłem coś z tym zrobić i podjąć kurs, który ją ugruntuje i zweryfikuje, a ponadto da mi uprawnienia do używania dumnie brzmiącego tytułu – zoopsychologa[1]. Dodatkową motywacją była zgniła atmosfera wśród ruchu dogo-kynoterapeutycznego, wierzyłem, że dzięki kursowi w studium w Międzyborowie, dowiem się jak zapewnić komfort mojemu psu i pomagać innym robić to samo.
Największy mój błąd – zapłaciłem za całość z góry :) Tak, teraz się z tego śmieję, ale kiedy zobaczyłem skrypt i przeczytałem, że spora część terapii zachowania psów i kotów opiera się na terapii kwiatowej dr Bacha i homeopatii – zaniemówiłem…
Nie będę tu wynurzał się na temat moich odczuć, gdy po całonocnej podróży autobusem ze Szczecina, dowiadywałem się podczas kursu na zoopsychologa, że jeśli pies zrobi kupę na środku pokoju to dominacja, a jeśli pod drzwiami – to lęk lub ewentualnie brak spaceru. No, a dodatkowo, że psa to można karmić spokojnie karmą z TESCO, ale jeśli wystąpią zaburzenia zachowania, to dobrze potraktować tą karmę kilkoma kropelkami na przykład „Posłonka kuternowatego” (Rock Nose)[2].
Motywem do stworzenia niniejszego wpisu był spam, który otrzymałem kilka dni temu – o następującej treści:
Podobno... Zwierzęta też mają uczucia.
 Podobno...
Tak mówią Ci, którzy ani kota, ani psa, ani innego zwierzaka
nigdy w domu nie mieli.
Ale nie TY! 
 Ty wiesz, że... Zwierzęta też mają uczucia!
 Wiesz, bo masz w domu jedno, dwa, nawet więcej zwierzaków. 
Jesteś z nimi na co dzień, są w Twojej rodzinie, w Twojej hodowli.
Bawisz się z nimi, żyjesz, opiekujesz zawodowo.
 Cieszysz się ich radościami, smucisz ich troskami.
W opiekę nad swoim podopiecznym wkładasz serce i duszę.
A on odwdzięcza Ci się tym samym, z nawiązką.
 Serce Ci się kraje, gdy widzisz jego rozpacz po stracie opiekuna czy wiernego towarzysza.
Martwisz gdy z trudem znosi nowe otoczenie, boi się innych zwierząt, ludzi nawet dzieci.
Niepokoisz, gdy stres go paraliżuje, uniemożliwia normalne funkcjonowanie, rujnuje szczęśliwe życie.
Zwierzęta też mają uczucia!
Mają psychikę. Choć nie tak złożoną jak nasza, tak samo podatną na zranienia i możliwą do uleczenia. 
Zanim sięgniesz po chemię, leki farmakologiczne czy nawet psychotropowe,
poznaj i wykorzystaj naturalne sposoby radzenia sobie z negatywnymi emocjami u zwierząt. 
Są nie tylko skuteczne, ale i całkowicie bezpieczne!
Redukują stres psychiczny, niwelują stany napięcia, rozpuszczają lęki, łagodzą agresję,
poprawiają samopoczucie, przywracają harmonię, równowagę wewnętrzną.
Leczą ciało zwierzęcia z chorób fizycznych i dolegliwości psychicznych.

Zwierzę staje się spokojniejsze, bardziej tolerancyjne, łatwiejsze w prowadzeniu i chowaniu.
Podnosi się efektywność konwencjonalnych i alternatywnych metod leczenia.  
W stanie równowagi emocjonalnej łatwiej też dokonywać modyfikacji zachowań.
Skorzystaj z terapii naturalnych jeśli Twoje zwierzę jest:
- strachliwe, zalęknione, boi się konkretnych osób, rzeczy, sytuacji (wylizuje sierść ze strachu)    
- spięte, zestresowane, rozchwiane emocjonalnie, niepewne, niezdecydowane
- ma zaburzenia snu lub rozregulowany układ pokarmowy (częste rozwolnienia)
- rozdrażnione, poirytowane, nadpobudliwe
- agresywne, wybuchowe, okazuje złość, zazdrość
- nieufne, podejrzliwe, nieśmiałe, nader ostrożne
- zmęczone, zrezygnowane, apatyczne, bierne
- bez chęci do życia (po wyczerpującym treningu, porodzie, ciężkiej chorobie)
- zbyt dobroduszne, nader uległe, nadmiernie się podporządkowujące
- zostało za wcześnie oddzielone od matki, tęskni po utracie przyjaciela, domu
- ma problemy w przystosowaniu się do nowych warunków, nowego właściciela
- ma trudności w nauce i koncentracji, powtarza te same błędy
Terapie naturalne są całkowicie bezpieczne. Nie mają skutków ubocznych, nie szkodzą.
Ich stosowanie można łączyć z leczeniem konwencjonalnym i alternatywnym.
 Wejdź na stronę xxxxxxxxx i dowiedz się więcej!
Znajdź rozwiązanie problemów Twoich podopiecznych.
Stosuj naturalne metody! Sprawdzone, przetestowane.
Rozwiąż problemy skutecznie, tak by więcej już nie powracały!
Skorzystaj z darmowej porady dla zwierząt!
Wyślij maila z opisem problemu Twojego zwierzaka na adres __________@___.___.pl
Zwrotnie otrzymasz konkretną poradę, do zastosowania od zaraz! 
Masz inne pytania? Także je zadaj!
Zawsze otrzymasz odpowiedź!
Pozdrawiam
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Cały powyższy mail zachęca do zakupu specyfiku, który na przykład po złamaniu łapy, czy pęciny jest „lekiem pierwszej pomocy”. A składa się z: Powojnik (Clematis, Śniedek (Star of Bethlehem)  - szok i związany z nim wstrząs,  Niecierpek (Impatiens) - rozdrażnienie, zdenerwowanie,  Śliwa wiśniowa (Cherry plum) - strach przed utratą kontroli, Posłonek kutnerowaty (Rock rose) - panika, przerażenie. Spokojnie jednak, jeśli Waszemu psu,  krowie, czy koniowi nic się takiego nie stanie, to możecie użyć tego leku  jeszcze w przypadku pogrzebu, czy zawału serca, jako „leku pierwszej pomocy”. Jest to tak zwana terapia kwiatowa, serdecznie polecam, klientom, którzy wierzą, że klika kropel niecierpka pomoże krowie przeżyć łagodnie złamanie kończyny, a psu pogryzienie przez innego osobnika.
Powyższy mail dowodzi, że coraz więcej jest ludzi inwestujących spore nawet pieniądze (zakup bazy danych z moim mailem oraz stworzenie strony www) w biznes, który ma na celu żerowanie na emocjonalnej zoofilii i zooezoteryce[3]. Zastanawiam się co dalej – „zoowróżbiarstwo”, „zootarot”?
Mam kilka hipotez tłumaczących fenomen projektowania uczuć na zwierzęta i intensywnej antropomorfizacji. Jednak wcale nie zmniejsza to mojego oburzenia gdy przypomnę sobie mój kurs zoopsychologa. Podobnie oburzam się, gdy widzę pana X.X, który w jednej ze szczecińskich szkół dla psów rzuca psem o ziemię – tłumacząc, że go układa…, a jednocześnie nazywa swoją szkołę jedyną legalną szkołą, gdyż ma rekomendacje ZKwP, czy gdy widzę utytułowaną hodowlę, w której psy trzymane są w kojcach poza domem bez kontaktu z człowiekiem, podobnie jest gdy widzę wystawy, podczas których pies warczący na swoją nastoletnią tak zwaną „handlerkę” wygrywa wystawę itd…
Zdenerwowałem się, nie mogę ukryć, poirytowałem, hmmm może czas na odrobinę esencji Gwiazdy Betlejemskiej?...
Tak już mi lepiej, gdy tak sobie odpłynąłem , popatrzyłem na sprawę z boku i pomyślałem, że nie można załamywać rąk i powinno się edukować w sposób rzetelny, ale jednocześnie piętnować i po imieniu nazywać głupotę i kłamstwo.



[1] Teraz uważam ten tytuł za śmieszny, banalny, mylący, ale chwytliwy i dlatego też nie zmieniam nazwy bloga, by właśnie pod tą domeną powiedzieć prawdę o „zoopsychologii”, zwłaszcza w wykonaniu ekipy z Międzyborowa, o innych kurach w Polsce wiem z drugiej ręki, więc się nie wypowiadam. Osobiście, postanowiłem jednak szukać kaganka oświaty poza granicami, czego nie żałuję.

[3] Zastanawiam się ile można wyciągnąć na kursie zooezoteryki – wróżenia z psich łap itp… albo horoskopów z psiej gwiazdy…

polecamy szkolenie psów w Szczecinie i okolicach

www.piespotrafi.pl
www.centrumkynologiczne.com

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

LIEBI model


LIEBI model

Po cyklu żywieniowym, postanowiłem odnieść się do dyskusji, która wraca jak bumerang – a mianowicie, jakie metody stosować – pozytywne wzmocnienie, czy negatywne wzmocnienie…
Wielu specjalistów pisze całe elaboraty popierające, bądź negujące wyłącznie pozytywne metody szkolenia, a pod tymi elaboratami nadal toczy się żywa dyskusja, która do niczego nie prowadzi, dlatego nie będę się do żadnej z nich odnosił.

R+

Co to właściwie jest ”pozytywne szkolenie”, czy też „pozytywne metody szkoleniowe”?
Jasnej definicji nie ma, ale szkoły dla psów w definicji swojej działalności właśnie takie sformułowanie wpisują. Zakładam, że pozytywne metody szkolenia to takie, które opierają się o wzmocnienie pozytywne, to znaczy przed uzyskaniem zachowania, bądź po uzyskaniu zachowania, stosuje się nagrodę bądź zachętę.
Czy można uczyć daną jednostkę korzystając wyłącznie ze wzmocnienia pozytywnego, pewnie można, choć nie znam takiego przypadku, bo jeśli nie trener, czy wychowawca, to środowisko zazwyczaj zgotuje tzw. zimny prysznic i co w tym złego? Można też zadać drugie pytanie bardzo zasadne z perspektywy behawiorystów, zoopsychologów, zaklinaczy, czy jak nas tam jeszcze zwą. Pytanie brzmi, czy można oduczać korzystając wyłącznie ze wzmocnienia pozytywnego.
Odpowiedź brzmi tak i znam takie przypadki.
Różnica polega na tym, że szkolenie, czy wychowanie to proces długotrwały, na który składa się wiele czynników środowiskowych, społecznych i sytuacji wychowawczych.

Oduczanie

W przypadku oduczania (rozumianego tu potocznie), możemy ściśle zaprojektować proces i w początkowej fazie prowadzić go w warunkach prawie laboratoryjnych ze ścisłą kontrolą bodźców rozpraszających. Stopniowo upewniając się, że organizm jest gotowy na utrzymywanie zachowania poprzez zmienne schematy nagradzania i zwiększone natężenie rozproszeń.
Bywa jednak, że w przypadku oduczania danego zachowania, bez względu na procedurę, pewnych czynników nie da się kontrolować, a niepożądane zachowania są „samonagradzające” lub też wybuch wygaszeniowy, a raczej jego skutki widoczne w zachowaniu są nie do zaakceptowania w danych warunkach. Bez względu na przyczynę pojawia się… frustracja.

Dlaczego on mi to robi?!

Każdy kto zajmuje się wychowaniem, bądź szkoleniem zna to uczucie, na które składa się bezsilność, złość, no po prostu wszystko  co wiąże się z brakiem zaspokojenia potrzeby, w tym przypadku potrzeby spełnienia zawodowego.
Wtedy pojawiają się pytania typu: „co robię nie tak?”, „dlaczego TO nie działa?”… i bardzo dobrze – to jest czas na te pytania.
Zbliżam się do konkluzji – właśnie  w takiej chwili należy odnieść się do LIEBI model (The Least Intrusive Effective Behavior Intervention ) opracowanego przez CASI Institute.
Artykuł na ten temat dostępny jest tu:
Jest to praktyczne narzędzie, które pozwala rozwiać wątpliwości co do stosowanych metod oraz/i podjąć decyzję co do dalszego planu pracy w danym indywidualnym przypadku.

Bibliografia:


czwartek, 5 kwietnia 2012

Pies dla rodziny, nie dla dziecka



Obserwując harcujące na wybiegu labradory, (często nazywane też „labladorami”), czy golden retrievery (często nazywane „krótkowłosymi labladorami”), wiele osób stwierdza, że „to doskonały pies dla dziecka” i właśnie przymierzają się do kupna. Widziane w reklamach papieru toaletowego, czy z seriali rodzinnych, wyszkolone psy, które przynoszą chusteczkę do wypłakania się w trudnych chwilach, znane są z tego, że szybko się uczą – to prawda. Jednak nie szkolony i źle dobrany pies może okazać się „bestią”, która skacze na ludzi, ciągnie na smyczy, przewraca właścicieli, gryzie… Popularność danej rasy psów zawsze szkodziła jej przedstawicielom, a to dlatego, że hodowlą zaczynają zajmować się ludzie rządni zysku, nie troszcząc się o zdrowie i temperament psa.
            Posiadanie psa, może przynieść rodzinie bardzo wiele korzyści, jednak jeśli nie jest poprzedzone przygotowaniem gruntu pod nowego członka rodziny, równie często przynosi wiele szkód. Przed kupnem nowego auta, czy nawet pralki lub telewizora, ludzie często robią wywiad, radzą się ekspertów, odwiedzają fora internetowe, natomiast psa po prostu kupują.
            Koszt posiadania psa rasy dużej, czyli na przykład labradora to około 200-300 zł miesięcznie, biorąc pod uwagę wizyty weterynaryjne, przedszkole dla szczeniąt, szkolenie, odpowiednie żywienie, ubezpieczenie, akcesoria oraz podatek. Następnym czynnikiem, jaki trzeba wziąć pod uwagę, to fakt, że pies potrzebuje stymulacji, a zatem czasu poświęconego na szkolenie, spacery i zabawę. Jeśli ich nie zapewnimy, pies postara się o rozrywki sam – zacznie kopać, gryźć roślinki, meble, ubranie, wyć, ciągać na smyczy, szczekać itp. Kiedy dochodzi do takich ekscesów, rozżaleni właściciele często zamykają psa, jeszcze bardziej odcinając go od bodźców co powoduje, że staje się lękliwy, a w konsekwencji nawet agresywny. Należy również pamiętać, że spacer wkoło bloku na smyczy trzy razy dziennie, nie jest wystarczającą stymulacją dla czworonoga, ani dla dziecka.
            Warto dodać jeszcze kilka słów o popularnej ostatnio dogoterapii – ludzie, których spotykam, często zapominają,  że pies nie jest terapeutą i dogoterapia to przede wszystkim praca przygotowanych specjalistów (zakładając, że nimi są), którzy korzystają ze zwiększonej motywacji i bezwarunkowej akceptacji, jaką daje wyselekcjonowany i wyszkolony pies, sama obecność psa w domu nie gwarantuje niczego poza dodatkowymi obowiązkami i wydatkami.
            Posiadanie psa poprzedzone świadomie podjętą decyzją, może jednak być przygodą, z której będzie czerpać radość cała rodzina, a zwłaszcza dziecko. Regularne, wspólne spacery uczą porządku i odpowiedzialności, wspólne uczestnictwo w szkoleniu zacieśnia więzi między członkami rodziny i uczy skutecznej komunikacji i konsekwencji. Odwiedzanie nowych miejsc za miastem jest doskonałym sposobem na odstresowanie, ale też pełną ekscytacji wyprawą dla najmłodszych członków rodziny. Wizyty u weterynarza, karmienie, czy pielęgnacja, pokazują jak wiele radości może nieść bezinteresowne dbanie o drugą istotę. Troska o zwierzę rozwija również empatię.
            Przed wprowadzeniem psa do domu, należy pamiętać, że będzie to pies wszystkich członków rodziny i wszyscy muszą o niego dbać. Jeśli rodzice nie są pewni jak dziecko zareaguje na nowego członka rodziny, można psa na przykład pożyczyć od znajomych na weekend, bądź zapewnić dziecku zajęcia z udziałem psa, ewentualnie umówić się na wspólne spotkanie ze specjalistą. Na koniec dodam, iż psy rodzinne powinny być szkolone wyłącznie metodami pozytywnymi, bez szarpania, kolczatek, ani krzyku, jeśli zaobserwujecie Państwo takie zachowania „tresera”, należy natychmiast interweniować.

Łukasz Skryplonek

www.uczsiezycia.pl

środa, 1 lutego 2012

Nocne spacery z psami


Nocne spacery z psem

            Nocny spacer z psem, zwłaszcza jeśli, odbywa się w stosunkowo nowym miejscu, najlepiej lesie lub polu, dostarcza psom sporej stymulacji.

Co ja paczę?!

            Wchodząc w interakcję z psami, człowiek podświadomie narzuca swój sposób postrzegania świata. Właśnie „postrzegania”, etymologicznie wiąże się to bezpośrednio z patrzeniem, widzeniem – używaniem wzroku, jako podstawowego zmysłu interakcji z otoczeniem. Dowodem jest choćby szkolenie psa, polegające w początkowej fazie na „skupieniu uwagi na przewodniku” – co zazwyczaj oznacza dla psa siedzenie i patrzenie na twarz tudzież obserwowanie postawy człowieka. Następnie wydajemy komendy, głównie głosem, często pomagając sobie gestem. W bardziej zaawansowanym szkoleniu skupienie uwagi nie jest już tak ważne, koncentrujemy się natomiast na komendach głosowych, (człowiekiem, który doprowadził tę formę pracy z psem do perfekcji jest zupełnie nieznany w Polsce Graeme Sims, autor książki pt. „The Dog Whisperer”), przy większych odległościach niezastąpiony staje się gwizdek.
            Zauważyłem, że podczas szkolenia, często zdarza się, że psy bardziej niż przewodnikiem zainteresowane są otoczeniem. Objawia się to obwąchiwaniem trawy drzew, innych psów oraz łapaniem tropów i nie chodzi tu o wysyłanie sygnałów uspokajających, ponieważ ogon wyraźnie sugeruje ciekawość świata, a nie submisję.
            Pracując i bawiąc się z psem powinniśmy przykładać dużo większą uwagę do eksploatowania zmysłu węchu. Jak to zrobić?
Można na przykład bawić się z psem w chowanie smakołyków. Ostrożnie jednak, ponieważ takie zabawy mogą wyrobić u psa nawyk poszukiwania pokarmu na własną łapę na każdym spacerze.
            Osobiście, o wiele bardziej polecam zabawę w poszukiwanie przewodnika, pies dostaje wtedy zabawę zabawką, aport lub smakołyk (w zależności od preferencji) po odnalezieniu „zguby”. Niezwykle istotne jest tutaj ukształtowanie terenu, ponieważ pies powinien używać przede wszystkim nosa, więc musimy mieć za czym się schować.
            Jest wiele form zabawy i szkolenia psa stymulujących jego węch, rzadko jednak pozwalamy sobie na nie w nocy. Po zmroku psy zachowują się inaczej, można to zaobserwować choćby poprzez specyficzne nastawianie uszu oraz częstsze niż podczas dnia występowanie odruchu Flehmen (podnoszenie warg i uniesienie głowy, wąchanie z użyciem organu Jacobsona, który znajduje się tuż nad jamą nosową). Zabawa z psem w nocy jest o wiele bardziej stymulująca, psy są bardziej wyeksploatowane i bardziej efektywnie odpoczywają. Na drugi dzień po takim spacerze, szkolenie przebiega w pełnym skupieniu, zachowanie psa widocznie się zmienia. Dla dobrostanu psa, polecam co najmniej jeden nocny spacer nocny w tygodniu.
Oto jak przygotować siebie i psa do nocnych spacerów




Niezwykle ważne jest przygotowanie psa do zabawy w nocy, musimy być przekonani, że pies się odnajdzie w innych warunkach, dlatego stopniowo przygotowujmy czworonoga do tego rodzaju aktywności, zaczynając na terenie zamkniętym. Pies powinien bezwarunkowo reagować na przywołanie oraz przywołanie awaryjne.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o szkoleniu i przygotowaniu psa do funkcjonowania w otwartej przestrzeni zapraszam na strony:
www.centrumkynologiczne.com
www.potojestem.pl


niedziela, 1 stycznia 2012

Jak bezpiecznie wychodzić z psem na spacer

Wychodzenie z psem na spacer okazuje się przysparzać napięć w wielu domach, powodów jest kilka:
1. Obawa przed wyrwaniem ręki po otwarciu drzwi (jeśli pies jest na smyczy);
2. Obawa przed ucieczką psa, tudzież wdaniem się w awanturę z innym czworonogiem ujrzanym na horyzoncie tuż po przekroczeniu progu (wystraszony pies, może zaatakować w obronie, nawet jeśli nasz wybiegający z domu nie miał w intencji atakować;
3. Staranowanie sąsiadów. Osobiście znam przypadek połamania obu nóg przez rozpędzonego labradora.

Można by tak wymieniać długo, dodając jeszcze przypadki psów potrąconych przez samochód itp..

Skupmy się jednak na tym, żeby kontrolować sytuację, jak to zrobić?
Wszystko w poniższym filmiku, który specjalnie na tę okazję nakręciłem.




Proszę zwrócić uwagę, że nie klikam i nie daję smakołyków, takie zabiegi mogą tylko rozproszyć psa i podekscytować, sama perspektywa spaceru wystarczy, by pies chciał nas słuchać.
Oczywiście, komendy muszą być już utrwalone i odpowiednio i uodpornione, jak to zrobić?
skontaktuj się ze mną.
www.centrumkynologiczne.com
www.wesolalapka.pl/szczecin
Miłego ćwiczenia



niedziela, 4 grudnia 2011

Bezpieczna pozycja w przypadku ataku psa


Kiedykolwiek pytam dzieci (z dorosłych zresztą też), jak zachować się, kiedy w ich stronę biegnie rozjuszony pies, prawie zawsze słyszę – zrobić żółwika.
Nie wiem, czy tłumaczenie czym jest żółwik ma sens, ale dla pewności opiszę:
Żółwik to  tak zwana bezpieczna pozycja, mająca na celu uchronić człowieka przed dotkliwym pogryzieniem w przypadku ataku agresywnego psa. Ułożenie ciała przypomina z profilu postać żółwia, kolana są podciągnięte pod klatkę piersiową, a głowa schowana i wtulona w ramiona, palce zaciśnięte na szyi lub zwinięte w pięści.
Pozycja owszem jest optymalna i bezpieczna, ale tylko w przypadku, gdy leżymy już na ziemi, bo pies nas przewrócił.
W przypadku ataku psa, bardzo często kieruje nim tak zwany instynkt łowczy, który bezwarunkowo nakazuje mu gonić co ucieka i atakować oraz szarpać. Nie będę rozgrzebywał tu drastycznych szczegółów, ale warto nadmienić, że taka jest psia natura i w przypadku naszych czworonożnych domowników możemy to łatwo zaobserwować, gdy atakują swoje zabawki lub na przykład kapcie.

Żółwie tempo

Niestety, najczęściej ofiarami pogryzień psów padają dzieci. Wyobraźmy sobie sytuację, w której pies biegnie w stronę dziecka, a to wyuczone w szkole zaczyna przyjmować pozycję żółwika – to znaczy klęka wyginając grzbiet, opiera się na rękach. Pies może zinterpretować takie zachowanie jako konfrontacyjne, jeśli dziecko nie zdąży przycisnąć głowy do kolan, taka pozycja może spowodować atak na szyję.
Należy uczulić nauczycieli i wychowawców, aby uczyli dzieci ustawiać się bokiem do psa i nie patrzeć w jego stronę, zapleść ręce na klatce piersiowej, można tutaj wykorzystać metaforę drzewa. Takie zachowane zminimalizuje możliwość ataku, może spowodować, że pies podbiegnie, powącha i odejdzie, gdyż w przypadku braku ucieczki, zachowanie instynktowne zazwyczaj wygasa tak szybko jak się pojawiło.
W ramach współpracy ze Stowarzyszeniem Po To Jestem często prowadzimy akcje uświadamiania kadry szkolnej, rodziców i przede wszystkim dzieci, jak należy się zachować w obecności psa, jak reagować na zachowania agresywne, jednak zdajemy sobie sprawę, że wiele jeszcze zostało do zrobienia…