sobota, 9 marca 2013

Kontekst jest istotny


Niniejszy post piszę, gdyż czuję się wezwany do tablicy.

Wyjaśnienie: Wpis powstał ze względu na negatywne opinie na temat mojej pracy oraz marki piespotrafi.pl wyrażane przez M. Lichnerowicz i jej fundację na fejsbukowym koncie oraz na jednym z blogów na temat dogo - kyno terapii.. Po ożywionej dyskusji i braku argumentów uzasadniających takie działania, cały post usunięto.

Adnotacja dodana 10.03.2013.

Właśnie dowiedziałem się, że zdjęcie mojego psa jest publikowane na konferencjach i seminariach z opisem „(…)tak prowadzi się dogoterapię w Szczecinie – tak nie należy robić.” Do tego dochodzi wpis na blogu o dogoterapii obok publikacji (bez zgody na publikację i bez zgody na publikację wizerunku dzieci) tegoż zdjęcia.

Dotychczas (jakieś 2 lata) lekceważyłem tę kwestię zgodnie z zasada F.T.H.*, gdyż zdawałem sobie sprawę, że bardziej niż o jakość pracy, chodziło o atak na mnie. Jednak odkąd Pani Lichnerowicz atakuje markę, którą współtworzę rzetelnie z osobami równie zaangażowanymi jak ja – postanowiłem zabrać  głos.
Tematem przewodnim niniejszego postu będzie przedstawienie kontekstu.
Zacznijmy od zdjęcia:

Zdaję sobie sprawę, jak można interpretować powyższe zdjęcie nie znając kontekstu. Można uznać osobę która zakopuje swojego psa za barbarzyńcę, zwłaszcza gdy przedstawia się to na seminarium uczestnikom zasłuchanym w to co powie „Guru”.
„Zakopany pies – SKANDAL!  Do tego te dzieci – przecież one prawie się na niej kładą, a ten mały okularnik tak konfrontacyjnie patrzy jej w pysk… Istny sadyzm…”

Kontekst:

Prawda jest taka, że moje psy w gorące dni same kopią doły i kładą się w nich, nie są tu wyjątkowe jest to zachowanie instynktowne – psy nie muszą się tego uczyć. Od wiosny do późnej jesieni zabieram swoje psy na morskie kąpiele, jest to swoisty rytuał. Po kąpieli, psy rozkopują sobie gorący piasek, wylegują się w nim i tarzają. Czasem przysypuje je wilgotnym piachem, żeby mogły się schłodzić. Zdarzało się, że leżały w piachu tak długo, że zdążyliśmy ulepić z mokrego piachu smoczy ogon. Zabieg ten ma również na celu pielęgnację sierści. Dobrzy groomerzy, aby rozczesać psa i usunąć martwy podszerstek używają do tego celu grysiku kukurydzianego. Więcej na ten temat tu:
Natomiast suchy piach z wierzchu plaży doskonale suszy sierść – polecam zwłaszcza właścicielom psów z tendencją do przeklętych „psich hotspotów”.

Zdjęcie zostało zrobione nie w trakcie zajęć, ale w trakcie spaceru z psem nad rzeką, akurat posypywałem Gaję piachem, gdy przybiegło jedno z dzieci i poprosiło czy może pomóc – zgodziłem się. Odszedłem na chwilę by się napić mając cały czas sytuację pod kontrolą, w tym czasie dołączyły inne dzieci. Gaja mogła wstać i pójść sobie w każdej chwili – jak widać nie jest na smyczy - nikt nie trzyma jej na siłę. Dla fotografa amatora, takie zdjęcie to gratka – stąd fotka. Chwilę później gdy miała dość, Gaja wstała, a otrzepując się obsypała dokładnie „natrętów” sporą porcją piachu. Dołożyłem do tego krótką reprymendę i po chwili Gaja znów mogła cieszyć się błogą samotnością.

 Każdy kto zna specyfikę pracy z dziećmi wie, że wystarczy kilka sekund, by do jednego dziecka dołączyły inne w tym przypadku tak się stało. Pewnie naraziłem Gaję na stres, ale zarówno dla mnie jak i dla Gajki jest to błahostka i zupełnie nie świadczy o tym, że dręczę psy i że szkoła piespotrafi.pl nie zasługuje na uznanie. Gaję poznało wielu psiarzy tych bardziej i mniej profesjonalnych – zapraszam chętnych do podzielenia się uwagami, jeśli ktokolwiek zobaczył u moich psów jakikolwiek syndrom przewlekłego stresu. Szkoda też, że choć spotykałem się i rozmawiałem telefonicznie z osobami, które jak się okazało mnie oczerniały, nigdy nie zapytano mnie o zgodę na publikację zdjęcia ani też o jego kontekst, no ale przecież nie to jest najważniejsze.

Kontekst zdjęcia przedstawiłem dość szczegółowo, ale skoro już piszę to będę pisał dalej:

Kim jest „Psi Guru”?
Mamy ich w Polsce (ale nie tylko) kilku, wszyscy mają swoich wyznawców, którzy się miedzy sobą nie lubią, czasem  nienawidzą. Zresztą same postaci „Guru” również darzą się antypatią, bardziej lub mniej oficjalnie. Czasem dla dobra interesu antypatię tę kamuflują. Dzieję się tak zarówno w przypadku dogo – kynoterapii jak i treserów i zoopsychologów. Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy – bardzo różne, ale wszystkie prędzej czy później sprowadzają się do zysków finansowych,  być może również kompensacji braków w samoocenie. Co zrobić żeby być „Guru”?  To proste - zebrać grupę wyznawców, ogłosić prawdę objawioną, dbać o PR i co najważniejsze gnoić potencjalnych konkurentów – mniej lub bardziej oficjalnie. Tymczasem Guru bardzo szkodzi. Wiedza na temat psów nie jest wiedzą tajemną, a jedną z najważniejszych cech osoby pracującej z klientem i psem jest autonomia. Niejednokrotnie widziałem natomiast, że dla działań podejmowanych przez, nazwijmy ich fachowcami, jedynym uzasadnieniem jest albo intuicja albo schemat, jaki wprowadził „Guru”. Osoby te polegają na swoich „Guru” zamiast rozwijać swój warsztat, myśleć krytycznie – korzystać z niezależnych superwizji. Czy Ty Czytelniku korzystasz z sueprwizji? Czy one rozwijają Twój warsztat, stymulują Cię, czy czekasz jedynie  na to co powie „Guru”?
Rozmawiałem o tym „fenomenie Guru” ze znajomymi zajmującymi się ekonomią jest to podobno typowe zjawisko w okresie, gdy kształtuje się i dynamicznie rozwija rynek w danej dziedzinie. W Polsce niestety wciąż brakuje tłumaczeń aktualnych i dobrych książek o psiej tematyce, dlatego zarabiać można na seminariach i szkoleniach organizowanych w oparciu o wiedzę, która na Zachodzie uznawana jest za podstawową.

Kontekst ataków na moją osobę.

Kilka lat temu, przyglądając się dogo – kynoterapeutycznemu światkowi obserwując animozje i bezceremonialne poniżenia, uznaliśmy, że spróbujemy stworzyć trzecią drogę, wyznając zasadę lepiej łączyć niż dzielić. Niestety definicje jakie przyjęliśmy na naszej stronie Po To Jestem, spotkały się z zarzutami i za wszelką cenę chciano nas sklasyfikować otrzymywałem maile z sugestiami zmian, żeby było jasne, czy jesteśmy dogo, czy kyno? Moje stanowisko w tej kwestii jest następujące: Nie znam wszystkich dogo, ani kynoterapeutów. Faktem jest, że zaczynając swoje doświadczenie z pracą z psem, na egzaminie na „psa terapeutę” na Gajce leżał przez trzydzieści sekund około 90 kilogramowy facet, a ja im jeszcze za to płaciłem… Faktem jest, że żaden dogoterapeuta nie pomógł nam rozwinąć warsztatu w merytorycznej rozmowie,  ani w praktycznej formie - nie odwiedził nas (choć o to prosiliśmy). Faktem jest również, że nie znam wszystkich, ale o najbardziej zagorzałych mogę powiedzieć w skrócie – kyno – nieroformowalni – dogo – bez umiejętności współpracy.

Obstając przy swoim, doczekałem się wpisu na blogu, o tym ,że się „pogrzebałem”, a teraz dowiaduję się, że również na seminariach moje nazwisko kojarzone jest ze „złymi praktykami”. Skoro już oficjalnie na facebooku, to ja również oficjalnie powiem, że nie martwi mnie szczególnie wykluczenie z grona „dobrych trenerów” :
a)      ze względu na jedno wyrwane z kontekstu zdjęcie
b)      przez instytucję, która wypuszczając w świat nowych trenerów dopuszcza się bardzo poważnych nieprawidłowości
c)       o zaliczenie do tej grupy nie prosiłem

Swoją drogą spełniamy wszelkie kryteria…

Nazywając rzecz po imieniu program w którym jedna instytucja uzurpuje sobie prawo do decydowania o tym, kto jest dobry, a kto zły. Jest oznaką niezdrowej konkurencji, która próbuje wywyższyć swój podmiot i dyskredytować potencjalnych konkurentów, zwłaszcza opierając się na pochopnych sądach bez choćby próby zweryfikowania potencjalnych zarzutów u źródła.

Podsumowanie

Z pewnością dotychczas popełniłem wiele błędów w mojej pracy z psami i pewnie popełnię jeszcze wiele. Z pewnością nie jestem Guru, ale zależy mi na autonomii i rozwoju zarówno swoim jak i osób z którymi współpracuję, uczymy się od siebie. Z pewnością wydaliśmy krocie na kursy i seminaria w Polsce i zagranicą, z pewnością rozwijamy się ze względu na swoją pasję. Z pewnością nie pozwolę by dyskredytować nasze wspólne starania.


* Fuck The Haters