Niniejszy post piszę, gdyż czuję
się wezwany do tablicy.
Wyjaśnienie: Wpis powstał ze względu na negatywne opinie na temat mojej pracy oraz marki piespotrafi.pl wyrażane przez M. Lichnerowicz i jej fundację na fejsbukowym koncie oraz na jednym z blogów na temat dogo - kyno terapii.. Po ożywionej dyskusji i braku argumentów uzasadniających takie działania, cały post usunięto.
Adnotacja dodana 10.03.2013.
Wyjaśnienie: Wpis powstał ze względu na negatywne opinie na temat mojej pracy oraz marki piespotrafi.pl wyrażane przez M. Lichnerowicz i jej fundację na fejsbukowym koncie oraz na jednym z blogów na temat dogo - kyno terapii.. Po ożywionej dyskusji i braku argumentów uzasadniających takie działania, cały post usunięto.
Adnotacja dodana 10.03.2013.
Właśnie dowiedziałem się, że
zdjęcie mojego psa jest publikowane na konferencjach i seminariach z opisem „(…)tak
prowadzi się dogoterapię w Szczecinie – tak nie należy robić.” Do tego dochodzi
wpis na blogu o dogoterapii obok publikacji (bez zgody na publikację i bez
zgody na publikację wizerunku dzieci) tegoż zdjęcia.
Dotychczas (jakieś 2 lata) lekceważyłem
tę kwestię zgodnie z zasada F.T.H.*, gdyż zdawałem sobie sprawę, że bardziej niż o jakość pracy,
chodziło o atak na mnie. Jednak odkąd Pani Lichnerowicz atakuje markę, którą
współtworzę rzetelnie z osobami równie zaangażowanymi jak ja – postanowiłem
zabrać głos.
Tematem przewodnim niniejszego
postu będzie przedstawienie kontekstu.
Zacznijmy od zdjęcia:
Zdaję sobie sprawę, jak można
interpretować powyższe zdjęcie nie znając kontekstu. Można uznać osobę która
zakopuje swojego psa za barbarzyńcę, zwłaszcza gdy przedstawia się to na
seminarium uczestnikom zasłuchanym w to co powie „Guru”.
„Zakopany pies – SKANDAL! Do tego te dzieci – przecież one prawie się
na niej kładą, a ten mały okularnik tak konfrontacyjnie patrzy jej w pysk…
Istny sadyzm…”
Kontekst:
Prawda jest taka, że moje psy w
gorące dni same kopią doły i kładą się w nich, nie są tu wyjątkowe jest to
zachowanie instynktowne – psy nie muszą się tego uczyć. Od wiosny do późnej
jesieni zabieram swoje psy na morskie kąpiele, jest to swoisty rytuał. Po
kąpieli, psy rozkopują sobie gorący piasek, wylegują się w nim i tarzają.
Czasem przysypuje je wilgotnym piachem, żeby mogły się schłodzić. Zdarzało się,
że leżały w piachu tak długo, że zdążyliśmy ulepić z mokrego piachu smoczy
ogon. Zabieg ten ma również na celu pielęgnację sierści. Dobrzy groomerzy, aby
rozczesać psa i usunąć martwy podszerstek używają do tego celu grysiku
kukurydzianego. Więcej na ten temat tu:
Natomiast suchy piach z wierzchu plaży
doskonale suszy sierść – polecam zwłaszcza właścicielom psów z tendencją do
przeklętych „psich hotspotów”.
Zdjęcie zostało zrobione nie w
trakcie zajęć, ale w trakcie spaceru z psem nad rzeką, akurat posypywałem Gaję
piachem, gdy przybiegło jedno z dzieci i poprosiło czy może pomóc – zgodziłem
się. Odszedłem na chwilę by się napić mając cały czas sytuację pod kontrolą, w
tym czasie dołączyły inne dzieci. Gaja mogła wstać i pójść sobie w każdej
chwili – jak widać nie jest na smyczy - nikt nie trzyma jej na siłę. Dla
fotografa amatora, takie zdjęcie to gratka – stąd fotka. Chwilę później gdy
miała dość, Gaja wstała, a otrzepując się obsypała dokładnie „natrętów” sporą
porcją piachu. Dołożyłem do tego krótką reprymendę i po chwili Gaja znów mogła
cieszyć się błogą samotnością.
Każdy kto zna specyfikę pracy z dziećmi wie,
że wystarczy kilka sekund, by do jednego dziecka dołączyły inne w tym przypadku
tak się stało. Pewnie naraziłem Gaję na stres, ale zarówno dla mnie jak i dla
Gajki jest to błahostka i zupełnie nie świadczy o tym, że dręczę psy i że
szkoła piespotrafi.pl nie zasługuje na uznanie. Gaję poznało wielu psiarzy tych
bardziej i mniej profesjonalnych – zapraszam chętnych do podzielenia się
uwagami, jeśli ktokolwiek zobaczył u moich psów jakikolwiek syndrom
przewlekłego stresu. Szkoda też, że choć spotykałem się i rozmawiałem
telefonicznie z osobami, które jak się okazało mnie oczerniały, nigdy nie
zapytano mnie o zgodę na publikację zdjęcia ani też o jego kontekst, no ale
przecież nie to jest najważniejsze.
Kontekst zdjęcia przedstawiłem
dość szczegółowo, ale skoro już piszę to będę pisał dalej:
Kim jest „Psi Guru”?
Mamy ich w Polsce (ale nie tylko)
kilku, wszyscy mają swoich wyznawców, którzy się miedzy sobą nie lubią,
czasem nienawidzą. Zresztą same postaci „Guru”
również darzą się antypatią, bardziej lub mniej oficjalnie. Czasem dla dobra
interesu antypatię tę kamuflują. Dzieję się tak zarówno w przypadku dogo –
kynoterapii jak i treserów i zoopsychologów. Jakie są przyczyny takiego stanu
rzeczy – bardzo różne, ale wszystkie prędzej czy później sprowadzają się do
zysków finansowych, być może również
kompensacji braków w samoocenie. Co zrobić żeby być „Guru”? To proste - zebrać grupę wyznawców, ogłosić
prawdę objawioną, dbać o PR i co najważniejsze gnoić potencjalnych konkurentów
– mniej lub bardziej oficjalnie. Tymczasem Guru bardzo szkodzi. Wiedza na temat
psów nie jest wiedzą tajemną, a jedną z najważniejszych cech osoby pracującej z
klientem i psem jest autonomia. Niejednokrotnie widziałem natomiast, że dla
działań podejmowanych przez, nazwijmy ich fachowcami, jedynym uzasadnieniem jest
albo intuicja albo schemat, jaki wprowadził „Guru”. Osoby te polegają na swoich
„Guru” zamiast rozwijać swój warsztat, myśleć krytycznie – korzystać z niezależnych
superwizji. Czy Ty Czytelniku korzystasz z sueprwizji? Czy one rozwijają Twój
warsztat, stymulują Cię, czy czekasz jedynie
na to co powie „Guru”?
Rozmawiałem o tym „fenomenie
Guru” ze znajomymi zajmującymi się ekonomią jest to podobno typowe zjawisko w
okresie, gdy kształtuje się i dynamicznie rozwija rynek w danej dziedzinie. W
Polsce niestety wciąż brakuje tłumaczeń aktualnych i dobrych książek o psiej
tematyce, dlatego zarabiać można na seminariach i szkoleniach organizowanych w
oparciu o wiedzę, która na Zachodzie uznawana jest za podstawową.
Kontekst ataków na moją osobę.
Kilka lat temu, przyglądając się
dogo – kynoterapeutycznemu światkowi obserwując animozje i bezceremonialne
poniżenia, uznaliśmy, że spróbujemy stworzyć trzecią drogę, wyznając zasadę
lepiej łączyć niż dzielić. Niestety definicje jakie przyjęliśmy na naszej
stronie Po To Jestem, spotkały się z zarzutami i za wszelką cenę chciano nas
sklasyfikować otrzymywałem maile z sugestiami zmian, żeby było jasne, czy
jesteśmy dogo, czy kyno? Moje stanowisko w tej kwestii jest następujące: Nie
znam wszystkich dogo, ani kynoterapeutów. Faktem jest, że zaczynając swoje
doświadczenie z pracą z psem, na egzaminie na „psa terapeutę” na Gajce leżał
przez trzydzieści sekund około 90 kilogramowy facet, a ja im jeszcze za to
płaciłem… Faktem jest, że żaden dogoterapeuta nie pomógł nam rozwinąć warsztatu
w merytorycznej rozmowie, ani w
praktycznej formie - nie odwiedził nas (choć o to prosiliśmy). Faktem jest
również, że nie znam wszystkich, ale o najbardziej zagorzałych mogę powiedzieć
w skrócie – kyno – nieroformowalni – dogo – bez umiejętności współpracy.
Obstając przy swoim, doczekałem
się wpisu na blogu, o tym ,że się „pogrzebałem”, a teraz dowiaduję się, że
również na seminariach moje nazwisko kojarzone jest ze „złymi praktykami”.
Skoro już oficjalnie na facebooku, to ja również oficjalnie powiem, że nie
martwi mnie szczególnie wykluczenie z grona „dobrych trenerów” :
a) ze
względu na jedno wyrwane z kontekstu zdjęcie
b) przez instytucję, która wypuszczając w świat nowych trenerów dopuszcza się bardzo
poważnych nieprawidłowości
c) o zaliczenie do tej grupy nie prosiłem
Swoją drogą spełniamy wszelkie
kryteria…
Nazywając
rzecz po imieniu program w którym jedna instytucja uzurpuje sobie prawo do
decydowania o tym, kto jest dobry, a kto zły. Jest oznaką niezdrowej
konkurencji, która próbuje wywyższyć swój podmiot i dyskredytować potencjalnych
konkurentów, zwłaszcza opierając się na pochopnych sądach bez choćby próby
zweryfikowania potencjalnych zarzutów u źródła.
Podsumowanie
Z pewnością dotychczas popełniłem
wiele błędów w mojej pracy z psami i pewnie popełnię jeszcze wiele. Z pewnością
nie jestem Guru, ale zależy mi na autonomii i rozwoju zarówno swoim jak i osób
z którymi współpracuję, uczymy się od siebie. Z pewnością wydaliśmy krocie na
kursy i seminaria w Polsce i zagranicą, z pewnością rozwijamy się ze względu na
swoją pasję. Z pewnością nie pozwolę by dyskredytować nasze wspólne starania.
* Fuck The Haters
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńoczywiście, że kontekst jest ważny, bez takiej wiedzy łatwo o pomyłkę
OdpowiedzUsuńakcesoriadolazienki
pozdrawiam! mam nadzieję, że wszystko jednak się wyjaśni
OdpowiedzUsuńportos
fajny blog, szkoda tylko, że wpisy pojawiają się tak rzadko portos
OdpowiedzUsuńTo akurat prawda ;)
OdpowiedzUsuńTo kiedy będzie kolejny wpis?
OdpowiedzUsuńProszę nie przejmować się krytyką:) Robi Pan świetną pracę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jestem pod wrażeniem :) Mam nadziję ze wpisy beda pojawiać się częściej :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń